Pomysł na wyjazd do Chile, a dokładnie do Iquique, miałem już jakieś 2 lata temu.
Początkowo chciałem się tam przeprowadzić, ale nie jest to takie proste jak się wydaje. Choć pewnie jest, tylko o tym nie wiem. Plany sprzed dwóch lat został odłożone na przyszość (wieczne nigdy?) - pokrył się warstą kurzu sypiącego się z innych planów i projektów. Niemniej jednak, w tak zwanym "międzyczasie", podjąłem pierwsze kroki w celu ułatwienia sobie odłożonego na przyszłość dotarcia do Iquique: zacząłem się uczyć hiszpańskiego oraz zrobiłem prawo jazdy na motor. Jedna i duga umiejętność wydała mi się bardzo przydatna w Ameryce Południowej.
No ale dlaczego własnie Iquique? Ponieważ jest to - z tego co słyszałem - najbardziej lotne miejsce na ziemi, jeśli chodzi o ilość lotnych dni w roku, a do tego jest blisko Pustyni Atacama, która jest co najmniej bardzo interesującym miejscem. Plan był taki, żeby spędzić tam jeden lub dwa sezony i nauczyć się porządnie kręcić kominy. Pozwoliłoby mi to na podniesienie umiejętności latania i skróceniu sobie drogi do bycia lepszym pilotem. Ta droga w Środkowej Europie, jest długa i kręta. Praca na pół etatu + latanie na pół etatu w Iquique i okolicach = roczny nalot idący w setki godzin.
Tyle plany, potem było: jeżdzenie na motorze, kurs lotniowy, pierwsze przeloty na glajcie po płaskim w Czechach i zwolnienie z pracy w ostatni dzień czerwca. Ucieszyłem się i jakieś dwie godziny po podpisaniu wypowiedzenia już wiedziałek jak mogę spożytkować te pokłądy wolnego czasu.
Pracę kończyłem w ostatni dzień września, do tego dostałem odprawę. Szczęście sprzyja odważnym. Potem moja Jana wyraziła zgodę na wyjazd. Nie zostało nic inengo jak kupić bilet.
Dożo myślałem, czy to dobry pomysł tak tam pojechać na latanie. Racjonalnie rzecz biorąc jest to zarąbisty pomysł, ale zawsze znajdowałem jakieś "ale" i "przeciw". Że lepiej zbierać kasę, że lepiej szukać pracy, że zostawienie dziewczyny na 2 miesiące samej to nie najlepszy sposób na budowanie relacji, że cała ta wyprawa jest podszyta poważnym egoizmem. Wszystko co napisałem jest prawdą - więc chodziło po prostu o znalezienie priorytetów i pozytywnych stron, których jest sporo. A wiadomo, że strach ma wielkie oczy. Jabłon z Michałem pomogli mi podjąć włąściwą decyzję.
Kupiłem bilet w sierpniu, za około 670 euro. Barcelona - Madryt - Lima, powrót z Santiago de Chile przez Madryt do Monachium. Cena bardzo atrakcyjna. Planowany koszt całęgo 2 miesięcznego wyjazdu to około 2 000 euro. Latanie na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej: od Limy przez Iquique aż do Santiago. Brzmi dobrze.
Najbardziej jednak do wyjazdu przekonało mnie strach, że jeżeli nie pojadę, to będę chodził struty przez dłuuuugi czas. Kiedy pojawi się następna szansa na taki wyjazd? Wiem, że w tym miejscu "prawdziwi podróżnicy" pewnie się ze mne śmieją. Są tacy, dla których kilkuletnia włóczęga po świecie to pikuś a podjęcie decyzji o rzuceniu wszystkiego i o wyjeździe to chleb powszedni, ale dla mnie dwa miesiące w Chile i Peru pikusiem nie jest: trzeba się odważyć. Wiem, że będzie fajnie, a ryzyko jest znikome, jednak tak całkiem za darmo taki wyjazd nie jest.
CDN
Colorada - Paragliding Iquique, Chile from antofaya.com on Vimeo.
I had an idea to visit Iquique about 2 years ago.
In the beginning I wanted to move there, but it's not that easy - apparently. Or maybe it is? I postponed my plan for the future. Meanwhile I was commiting myself a bit to the small plans and objectives that should bring me a bit closer to the final plan: I've stareted studing Spanish and I've passed an exam for a motorcycle licence (both quite useful in S America IMHO).
But why Iquique in the first place? It's - as far as I know - the most consistent flying place on the planet - especially in November/December. Moreover, Atacama Desert is quite a place on its own. My original plan was to stay there for 1 or 2 flying seasons and significantly improve my skills, which would shorten my way to be a better pilot on the Central Europen flatlands and small mountains, which are so difficult to fly.
But these were the PLANS. I was riding my motorcycle, finishing my hang gliding course, doing my first cross courty on the Czech flatlands and - finally - got fired on the last day of June. I was happy and 2 hours after signing the resignation agreement I know how could I spend my free time.
To make the story short: I bought the ticket (cheaply), befor that Jana had agreed that I can go for 2 months and I bought lighweight harness. Fear is a normal state of mind when you planning such a trip (on your own, with a glider, very far away where you haven't been before). The bigger fear is not to go there and regret this for a long time. I was struggeling to make the decision for some time, but with the help of friends, I comitted myself to the trip :).
Pączek, fajnie, że się zdecydowałeś. To pewnie twoja przygoda życia! Postaram się często zaglądać na bloga i liczę na super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńKiciny pozdrawiają.