czwartek, 12 grudnia 2013

Ostatni dzien w IQQ / The last day in IQQ

Czas pędzi nieubłaganie. Po 8 dniach w Boliwii zostawiłem sobie 1 dzień na polatanie na starych śmieciach. Wracając z La Paz, na dworcu autobusowym w Arice, czułem się prawie jak w domu. To ta sama "stara" trasa, którą przemierzałem 1,5 miesiąca temu.

Time passes by like hell. After 8 days in Bolivia i have one more day in IQQ to go flying - to visit old places :). On the way back from La Paz to IQQ, on the bus station in Arica, I felt as if I was at home. The same "old" route that I was covering 1,5 months ago.






Teraz pora się spakować i wyruszyć na południe. Dziś wieczorem ląduję w Antofagaście a jutro planuję polatać na okolicznym klifie La Portada: http://en.wikipedia.org/wiki/La_Portada.

Now it's time to pack and head SOuth. Today in the evening I gget to Antofagasta and tomorrow I should fly on La Portada cliff.

Po 19 godzinach w autobusie na Panamerican Highway, w sobotę wieczorem ląduję w Valparaiso, z którego planuję w niedzielę rano, przy sprzyjających wiatrach, uderzyć na latanie w Maitencillo: http://www.xcontest.org/world/en/flights-search/?filter[point]=-71.44215%20-32.67538&list[sort]=pts&list[dir]=down

Then, after 19h on the bus, on Saturday evening I should get to Valparaiso. On Sudays I will try to fly at Maintencillo site.

W poniedziałek transfer do Santiago. We wtorek latanie na La Piramide: http://www.xcontest.org/world/en/flights-search/?filter[point]=-70.6078%20-33.38188&list[sort]=pts&list[dir]=down a w środę 30 minut po północy zabierze mnie stąd stalowy ptak od banderą Iberii.

On Monday I move to Santiago. On Tuesday I should be flying at La Piramide and on Wednesday, 30 minutes after midnight I shall be flying home.

PS. Odcinki dotyczące Boliwii, czyli "Boliwia Special" pojawią się jak znajdę czas na przeglądnięcie tysiąca zdjęć, które zrobiłem. / Parts about Bolivia ("Bolivia Special") will be added as soon as I'll find time to go through all the photos I've taken.

piątek, 6 grudnia 2013

Mikolajki w La Paz / Santa Claus in La Paz

Trzy dni temu poprosilem Sw. Mikolaja o wycieczke na Droge Smierci. (Yungas Road) Mikolaj zainkasowal 500 boliwianos (70 USD) i powiedzial, ze 6 grudnia o 8:15 mam czekac na prezent. I tak tez sie stalo.

3 days ago I asked Santa Clause for the ticket to the Death Road (Yungas Road). Mr. Claus got 500 bolivianos (70 USD) and said that on the 6th of December at 8:15 I have to wait for the gift. And that was it.


Tak na prawde to caly ten zjazd rowerem Droga Smierci to jedna wielka komercha. Firm ktore obsluguja takie imprezy jest w La Paz od groma. Niemnie jednak bylo kilka interesujacych momentow, z ktorych najbardziej zapadlo mi w pamiec, jak nasz bus (12 osob plus 7 rowerow na dachu) wyprzedzal pod gorke, na zakrecie, na podwojnej ciaglej drugi bus i ten drugi bus uznal nasze wyprzedzanie za wyzwanie i dodal gazu. W koncu zesmy go lykneli, ale nie bylo latwo. Co do bezpieczenstwa - jesli jest sie rozwaznym, to ciezko z niej spasc.

To be honest all this downhill by bike on the Road of Death is a big business here in La Paz. There are numerous companies in the capital providing these kind of attraction for rich tourists. Actually, I think the most dangerous part of this trip was riving a bus full of bikes and people up the hill. The way Bolivians drive is just crazy.   

Caly pomysl z ta nietania wycieczka zrodzil sie z braku czasu (i troche checi) na przemierzenia El Choro Treku (http://www.besthike.com/southamerica/bolivia/choro.html), czyli w skrocie zejscie z przeleczy wznoszacej sie tuz na La Paz (La Cumbre 4650 m npm) do jungli po drugiej stronie (wschodniej) Andow. Trek trwa 2-3 dni, jest maczacy dla kolan, dziki (choc i tak  przystepny jak na te gory) i trzeba miec wszystko ze soba. Nastepnym razem.

The idea to downhill the Death Road was due to the lack of time to complete El Choro Trek - 3 day journey from La Cumbra Pass down East to the jungle. Downhill was just a trick to save some time and see what's on the other side of the Andes.

Ale wracajac do meritum. Zjazd startowal z wyzej wspomnianej przeleczy na 4600 a konczyl sie w okolicach miejscowosci Coroico na wysokosci 1200m npm. Dlugosc trasy okolo 60 km. Warto przeczytac ten artykol o ww. drodze: http://en.wikipedia.org/wiki/Yungas_Road. Niedawno zbudowana alternatywna droga smierci odciazyla ruch na tej wlasciwej i dlatego na calej trasie minelismy tylko kilka samochodow. Poza tym lal deszcz i wszedzie byly chmury (w sumie na szczescie) i nie bylo widac przepasci pod nogami, tj. kolami. Co ciekawe na drodze obowiazuje ruch lewostronny, takze jedziemy zaraz kolo urwiska. Zjazd skladal sie z kilku odcinkow: przelecz La Cumbra - poczatek Drogi Smierci (po asfalcie), wlasicwa droga po szutrze i reszta wlasciwej drogi - juz raczej na luzaku.

Getting back to the point - the trip started at la Cumbre Pass at 4600m and finished around Coroico at 1200m. The lenght of the road is around 60km. Recently the new Yungas road was build , that's why there is no much traffic on the Death Road anymore. What's interesting is that you drive it on the left side, not the right side like the rest of the roads here.

Tak kiedys wygladala ta droga jak jezdzily po niej autaa - nieprawdopodobne.

Najbardziej z tej imprezy podobaly mi sie zmieniajace sie krajobrazy. Z Altiplano do dzungli, a potem z powrotem z dzungli na altiplano po tej unowoczesnionej drodze smierci, ktora doslownie zawieszona jest w chmurach, przez ktore przebijalismy sie naszym dzielnym busem. Rozmiary gor sa przytlaczajace, a to tylko jedna dolina.

What I liked the most from this trip was the changing landscapes. From Altiplano, over the Andes to the jungle. Getting back on the New Road of Death was also quite an experience - endless twists and turns, up to the sky. 

PS. Warto zajrzec jeszcze tutaj: / Worth seeing this:



I tutaj: / And this:



Tyle na razie! Jutro nad jezioro Titicaca.

That's all for now. Heading to the Titicaca Lake tomorrow.

czwartek, 5 grudnia 2013

La Paz

(Zdjecia nie sa mojego autorstwa)
(Photos are not mine)

Po dwoch godzinach jazdu autobusem z Aric-i do La Paz, zaczalem czuc sie nieco nieswojo.  Troche jakbym mial goraczke, choc moze wynikalo to tez z nieprzespanej nocy. Wjechalismy wlasnie na jakies 3500 m. Potem bylo jeszcze wyzej (4500) i granice chilijsko-boliwijska przekraczalem na miekkich nogach. Nigdy  w zyciu nie bylem tak wysoko. Potem jeszcze kilka godzin po altiplano, pod najpiekniejszym niebem jakie kiedykolwiek widzialem i zjazd do najdziwniejszego miasta jakie kiedykolwiek widzialem - La Paz.

After 2 hours of a bus ride from Arica to La Paz I started to feel a bit worse. A little bit as if I had a fever, but it could be due to sleepless night the day before. We have just arrived to 3500m asl, but later it was even higher (4500) and I've crossed the border between Chili and Bolivia having very soft legs. Then a couple of hours on Altiplano, under the most beautiful sky I've ever seen and we descend to the strangest city I've ever seen - La Paz.

Sama podroz byl fantastyczna. Z poziomu morza, przez pustynie, i gleboki wawoz, na altiplano, obok wulkanow z lodowymi czapami oraz obok Parque Nacional Lauca. Zaraz za granica znajduje sie najwyzszy szczyt Boliwii - wulkan Sajama 6542m npm.

The trip itself was magical. From the see level, through the desert and deep canyon, on top of Altiplano, next to the vulcanos with ice caps and next to the Parque Nacional Lauca. And just after the border the is the highest peak in Bolivia - vulcano Sajama 6542m.



Po wyjechaniu "nad poziom" pustyni, rodzi sie zycie. Zupelne odwrocenie porzadku jaki znam, bo przeciez im wyzej tym zycia jest mniej. Sa stada ptakow, flamingow, lam (albo alpak). Niebo jest niesamowicie blekitne, starsznie wieje wiatr a po horyzont ciagna sie szlaki kumulusow.

After getting above the desert, life emerges. It's completely different then in Europe, where the higher you get, the less living organisms you see. Flocks of birds, flamingos and lamas. The sky is electric blue, the wind is bloody strong and the cumulus stripes are long.

La Paz jest w wielkiej dziurze w ziemi, choc tak na prawde to dolina rzeki, ktora nazywa sie tak samo jak miasto. Zjazd droga z El Alto (blizniacze do La Paz miasto na krawedzi) dziury na wysokosci 4000m) jest niesamowity. Jest to antyteza miasta, ktore znam, czyli miasta zbudowanego na wzgorzu. Tutuaj elita mieszka jak nisko sie tylko da. Wiezowce sa w dolinie. Wszedzie jest pod gore. Powietrze jest rzadkie i po dziesieciu krokach - idac po gore - trzeba zatrzymywac sie na wyrownanie oddechu. Jest jak po sprincie, a to przeiez tylko kilka krokow. Nad miastem guruje wulkan Illimani 6438m - drugi szczyt Boliwii (na zdjeciu).

La Paz is situated in a massive hole in the ground. But - to be honest - it's a valley of the river that goes through the city. The river is named after the city. Next to La Paz, on the edge of the "hole" there is a city called El Alto - hight 4000m (La Paz is a bit lower). This is an antithesis of the city in Europe: the most important buildings are down in the hole, not on the hill. Moreover, the air is thin and the roads are steep - you either climb or descend and the breath is short. Over the city there is a gigantic vulcano Illimani - the second peak of Bolivia (6438m).


O La Paz bedzie nastepnym razem. Moge tylko napisac, ze miasto jest bardzo przyjemne i ciekawe. Po doswiadczeniach z Lima spodziewalem sie czegos zupelnie innego, a tutaj mega niespodzianka.

I will wrote about La Paz later. I can only say that the city is really pleasant and interesting. After experience with Lima I was surprised.

Warto zobaczyć: / Worth seeing:

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Zostało 16 dni / 16 days left

Jak w tytule: za tyle dni mam być na lotnisku w Santiago. A mam jeszcze kilka planów do zrealizowania.

A in the title: in 16 days I have to be in Santiago. And I have a couple of plans to fulfill.

Punkt pierwszy to La Paz (jakieś 7-8 dni wraz z Jeziorem Titicaca). Potem Iqq na kilka dni, a następnie powolne przemieszczanie się do Santiago z planami oblecenia 3 nowych miejscówek (Antofogasta, La Piramida w Santiago i klif koło Velparaiso). Zobaczymy jak to wszystko pójdzie. Póki co nie chcę nawet patrzeć na paralotnię, ale jak wrócę to na bank chciałbym jeszcze raz skoczyć sobie z Alto Hospicio i pobiegać w Palo Buque.

The first one is La Paz along with Titicaca Lake. Then back to IQQ for a short flight. Later going to Santiago with a short stops in Antofagasta and Valparaiso. We will see how all this goes. As for now I even don't want to look at the glider.

Nie biorę komputera ze sobą, więc czerstwe relacje za około tydzień.

I don't the my PC with me, so I should write in about a week.

Adios!


Nuestra Señora de La Paz

czwartek, 28 listopada 2013

4ty tydzień latania / the 4th week of flying

Pisząc ten post jestem pod koniec 4ego tygodnia latania w IQQ. Jestem również tuż za półmetkiem mojego wyjazdu. Były lepsze dni, gorsze dni, lepsze i gorsze decyzje, więcej a czasem mniej motywacji do latania.

While writing this post, I have almost finished my 4th week of flying in IQQ and I'm just after mid point of my trip. There were better and worse days and better and worse decisions, but in the end I'm very glad to be here.

Na szczęście 3ci tydzień kończy się całkiem fajnym przelotem: http://www.xcontest.org/world/en/flights/detail:pirx/24.11.2013/13:44, co dało energię na następne dni. Detale lotu (z opisem i fotkami) można poczytać na XContest pod wskazanym linkiem.

I've manged to fly a bit further at the end of the 3rd week. This kept me going for later. (The tracklog is just above). 

Po przelocie były 2 nieciekawe dni z inwersją, ale za to fajne latanie w Palo Buque. Bez wariometru. Bardzo przyjemne uczucie. To pikanie jest jednak stresujące. Ciekawe czy ktoś wymyślił wariometr w którym sygnały nie są dźwiękowe a elektryczne i przekazywane na skórę w postaci impulsów? To byłoby ciekawe. A co z niesłyszącymi paralotniarzami? To byłoby coś dla nich.

After that flight there were 2 very uninteresting days XC wise, but great for flying at Palo Buque. Without vario. Very pleasent feeling. This beeping is so stressful! I'm wandering if someone has invented a variometer that sends electric signals straight to your body - insted of acoustic ones.

A wczoraj (środa, 27/11) miała miejsce zainicjowana przeze mnie całodzienna wycieczka do Pisagu-y i kanionu Tiliviche - 150km N od Iquique. Latanie podobne jak w IQQ, ale miejsce 10 razy lepsze. Dzicz przez wielkie "dz". W sumie ciężko mi nawet opisać całokształt tego latania: góry, ocean, pustynia, brak ludzi i cywilizacji. Prawdziwa przyjemność! (tracki tutaj: http://www.xcontest.org/world/en/pilots/detail:pirx).

Yesterday (Wednesday, 27/11) we went for the trip to Pisagua and Tiliviche canyon - 150 km N of IQQ. The flying was similar to one in IQQ, but the place and the scenery were 10 times better. Wilderness! Such a  great place!

Ale, ale - największy skarb latania w IQQ to otwarty przelot na północ, właśnie w stronę Pisagu-y i dalej. Kilku pilotów zrobiło tą trasę i muszę powiedzieć, że dopiero jak się widzi tereny po których lecieli, krew zaczyna pulsować szybciej. Np. ten track Jarka z tego roku: http://www.xcontest.org/world/en/flights/detail:jwu/21.10.2013/13:35 i ten Pal-a: http://www.xcontest.org/2012/world/en/flights/detail:justACRO/15.12.2011/16:49. I oryginalny lot Fritz-a: http://www.xcontest.org/2010/world/en/flights/detail:fritzdornat/17.11.2009/14:08. Polecam poczytać opisy tych lotów. Zrozumiałem ogrom tych przelotów dopiero jak zobaczyłem wybrzeże na własne oczy.

But the biggest gem of flying in IQQ is the open XC flight up North, towards Pisagua and even further. A couple of pilots have achieved this goal (see above tracklogs). The magnitude of those relatively short flights are visible just when you get to these places.

Ale wielka nagroda zdaje się wciąż jest do zdobycia: lot Iquique - Arica = 200km (prawie) bez miejsc do lądowania, zasięgu GSM i cywilizacji. Tylko dla orłów

And the big prize is still there - the flight IQQ - Arica = almost 200 km without places to land, without GSM network and without civilization. Where Eagles dare.

Fotki Palo Buque:


Piach w komorach. Można wysypać na ziemi, albo robiąc głębokie wingovery. / The sand from the cells can be removed by deep WO or on the ground.



Mystic dunes.





Panorama Palo Buque.



Fotki Pisagua:




Widok ze startu na południe. Zdjęcie zrobione teleobiektywem. Jakieś 80 km stąd znajduje się IQQ.
The view from Pisagua TO South. Take with a tele lens. 80 km from this TO there is IQQ. 



Fotki Kanion Tiliviche:





W środku zdjęcia widać miejscowość Pisagua, o której można poczytać tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pisagua,_Chile

More about Pisagua (see the link up). 






niedziela, 24 listopada 2013

Leniwe życie w Iquique / Lazy life in Iquique

Jak już wcześniej pisałem, życie pilotów w IQQ toczy się pomału. Nie było w sumie o czym pisać, więc nie pisałem. Weekend to grill ze znajomymi. Wszystkie dni to latanie. Czasem tylko potrzebna jest przerwa, kiedy czujemy, że latanie przestaje być przyjemne. Jak w każdy sporcie - odpoczynek to podstawa dobrego wyniku dzień później.

As I said before, life of PG pilots in IQQ is slow. There was nothing to write about recently. Barbecue at the weekends, flying every single day, unless you need to rest. And resting is the key to success the day after.







Z ciekawostek IQQ - takie oto polskie produkty spożywcze możemy kupić w chilijskim supermarkecie Lider:

These are Polish products that you can buy at Lider supermarket, here in Chile: 



Plus można również dostać ogórki konserwowe, tzw. "Polish Style Gherkins". Nie mam fotki niestety bo wszystkie wyszły (500 pesos = 1 USD).

Also you can get "Polish Style Gherkins" - no photos though.

W IQQ zaczyna się również szał świąteczny - szopki, mikołaje, Jezuski, bałwanki. Wszystko okraszone równikowym słońcem i zbliżającym się latem. Kosmos!

Christmas are coming to IQQ:



Czy Chilijczycy z IQQ wiedzą w ogóle z czego jest zrobiony bałwan? :)

Are Chilians from IQQ aware what is snowman made from? :)