poniedziałek, 16 grudnia 2013

Gringo Alto is dead!

Stolica Chile nie wygląda jak to Chile, które do tej pory widziałem. Przyjechałem na dworzec, przywitały mnie strzałki kierujące mnie do metra. Kilka przystanków, kilka przecznic na piechotę i jestem w hostelu. Jest jak w południowej Europie. A do tego chłopak na dworcu, w budzie z hot dogami mówił po angielsku!

The capital of Chile looks quite different from the Chile I know from my short travels. I came to the bus station, I saw arrows showing me the way to the metro. A couple of stops, a couple of streets and I'm in the hostel. It's a bit like in the South of Europe. And the guy at the bus station, the one selling hot dogs, spoke English!



(fotka z: http://www.etravelblog.com/wp-content/uploads/2011/02/santiago.jpg)

Po raz pierwszy też nie czuję się inny. Wszędzie, przez cały czas trawia podróży, od momentu kiedy wysiadłem w Limie z samolotu (21 października) byłem "gringo alto". Tutaj - w Santiago - mógłbym być chilijczykiem. Ze swoją ciemną karnację i opalenizną mogę uchodzić w końcu za lokalasa. Spotkany w hostelu chilijczyk mi to zresztą potwierdził.

Also, for the first time in the last 2 month I don't feel that I'm different. Everywhere so far, all the time during my trip, from the time I left the plane at Lima airport (21st of October) I was "gringo alto". Here - in Santiago - I could be a Chilean. With my darkish skin and suntan I could be a local. One Chilean guy I met at the hostel confirmed this.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz